Doświadczenie mistyczne Józefa Hena

Wielokrotnie już na swoim blogu cytowałem fragmenty książek beletrystycznych opisujące doświadczenie mistyczne. Dotychczas były to opisy doświadczeń chrześcijańskich, przynajmniej kulturowo. Przyszedł czas na żydowskie, uważam bowiem, że na płaszczyźnie mistycznej judaizm i chrześcijaństwo są sobie znacznie bliższe niż na płaszczyźnie teologicznej. Na początek Józef Hen w autobiograficznej książce „Nowolipie”.

Nie wiem, czy to za sprawą pana Akermana, ale moim ulubionym praojcem był Abraham, a nie ci późniejsi. Wyobrażałem go sobie, pewno pod wpływem rycin, jak kroczy na czele stada owiec, w otoczeniu sług, wysoki, siwobrody, w powłóczystej szacie, z kosturem w ręku. W ogóle te krajobrazy, które roztaczała Biblia, były urzekające i czasami wydawało mi się, że je skądś znam, że już kiedyś wśród nich byłem. Piaszczyste wydmy, studnie w cieniu pojedynczych palm, wielbłądy, stada owiec na wzgórzach, gdzie tak blisko do nieba, boskiej siedziby, a nad tym wszystkim piekące słońce. Nie przeszkadzała mi wcale historia z Izaakiem, którego Abraham miał złożyć w ofierze Bogu. To, co wzburza dorosłych i powoduje ich sceptycyzm, dziecko przyjmuje jako rzecz naturalną: Bóg kazał, bo Bóg tak chciał i już, musiał przecież wypróbować oddanie Abrahama, opowieść zatykała dech w piersi i wyciskała z oczu łzy. Czułem się małym Izaakiem, który niewinnymi oczyma przygląda się ojcu składającemu drwa na stos i który pyta: „Ojcze, jest stos, a gdzie jest baran ofiarny?” Ojciec nie odpowiada i już wiem, że to ja mam być złożony w ofierze. Płaczę, ale nie buntuję się, nawet troszeczkę się tym pysznię. Kiedy wszystko dobrze się skończyło i Pan Bóg zabronił składania ofiar z ludzi, nabrałem pewności, że Abraham od początku nie wątpił, że Pan Bóg w ostatniej chwili uratuje jego syna. Przecież Abraham wymyślił nową religię i zawarł przymierze z Panem. Możliwe, że optymizm tej opowieści wielu ludzi zgubił…

Ja też chciałem wymyślić nową religię, a przynajmniej zawrzeć przymierze z Panem. Nie miałem wątpliwości, że takie jest moje przeznaczenie. Wszak (to archaiczne słowo jest tu bardziej na miejscu niż na przykład w dzienniku telewizyjnym)… wszak byłem bogobojny i przejmowałem się tym, co opowiadał pan Akerman. Bóg powinien mnie wypróbować. Powinien mi dać zadanie, w którym mógłbym wykazać swoje posłuszeństwo. Moja wyobraźnia zapełniona była scenami religijnymi, rysowałem całe fabuły (chociaż nie znaliśmy jeszcze komiksów), których bohaterami były brodate postacie praojców między namiotami na pustyni. Nikt mnie za nie nie pochwalił, bo zawsze rysowałem nieudolnie, ale mnie to nie przeszkadzało, dawałem upust swojej wyobraźni. I oto pewnej nocy nawiedził mnie we śnie Pan. Znajdowałem się sam jeden na kamienistej pustynnej równinie, nade mną wisiała kopuła granatowego nieba usianego gwiazdami, a wokół mnie była jasność. Czułem we śnie niesamowitość tej scenerii, maluczkość i samotność swoją wobec ogromu owej świetlistej, pustej przestrzeni. I usłyszałem głos z nieba: Klęknij. Ukląkłem, a głos kazał mi zebrać do misy wszystkie szklanki i spodeczki z kuchni, potłuc je i wynieść na pustynię. Zgroza, miałem z woli owego Głosu narazić się rodzicom i wytłuc im całe szkło! Zrozumiałem, że zostałem poddany próbie. I po chwili znów byłem na pustyni, klęcząc obok misy z potłuczonym szkłem i unosząc wzrok ku rozpościerającemu się nade mną granatowemu niebu. Kiedy się obudziłem, nie powiedziałem sobie „aha, to był tylko sen”, nie, uznałem że przymierze zostało zawarte. Nie byłem tym ani trochę oszołomiony, przeciwnie, wydało mi się czymś oczywistym, że mam być w bliskich stosunkach z Bogiem. Nikomu o tym nie opowiedziałem, bo po co (dopiero teraz po raz pierwszy opowiadam, i to wam, żebyście wiedzieli, kim był wasz dziadek, kiedy był jeszcze dzieckiem), nie przyszło mi też na myśl, aby zalecenie otrzymane we śnie wykonać na jawie, po przebudzeniu. Sen był też rzeczywistością, możecie się o tym przekonać czytając Biblię. Pan Bóg pojawia się wybranym osobom we śnie i te rozmowy, które w ten sposób z nimi prowadzi, są bardzo istotne. Po prostu Pan Bóg, kiedy śnimy, wydaje swoje rozporządzenia. Bo na jawie któż by przeżył spotkanie z Bogiem? Tak postąpił i ze mną. Skoro we śnie byłem Panu posłuszny i natłukłem domowego szkła, tym samym wykonałem boski rozkaz. Byłem już prorokiem. Jak praojciec Abraham.

Nie miało to żadnego wpływu na moje usposobienie ani na dzień powszedni. Nie pamiętam, żebym się tym pysznił czy przeraził. Zostałem prorokiem, bo to było nieuniknione, tak samo jak zostałem synem majstra i mieszkańcem Nowolipia 53. Mimo to, ile razy przypominał mi się tamten sen, czułem pewien ciężar na duszy. I dreszcz, jakiego doznaje się wobec Niepojętego. Mój ojciec ani się domyślał, że jego syn jest już naznaczony, ale jedno wiedział na pewno: ten szczeniak zna całe kawały Pięcioksięgu na pamięć i kto wie, co z niego wyrośnie. Co do Hipka, to wszystko było jasne. Łobuz, nie chce się uczyć — będzie pracował w firmie. Uważałem, że ojciec wyróżnia mojego brata, a ze mnie jest jakby niezadowolony. Dzisiaj, dzięki pewnym obrazom, które nagle wyskakują w pamięci, nie jestem już tego tak pewny. Oto nagle widzę, jak ojciec kładzie za ucho papierosa, którego właśnie miał zapalić, i odśpiewując, starannie (wszystko, co robi!, robił zawsze starannie i bez pośpiechu) temperuje dla mnie ołówek scyzorykiem, który był przedmiotem mojego zachwytu. Nikt nie umiał zatemperować tak cienkiego szpica w ołówku jak ojciec. ! Albo widzę, jak ojciec biera ze skórki pomarańczę i podaje mi ją przed snem do łóżka. Musiał to być akt tkliwości, powściągliwej, męskiej, dla I której zbędne były wyznania. Teraz myślę, że ojciec, który w dzieciństwie na pewno nie jadał pomarańczy (chociaż gruszek, jabłek i śliwek, rwanych po przeróżnych sadach, pewno było zatrzęsienie), musiał być dumny z tego, że może swojemu dziecku zapewnić tak drogi i piękny owoc. Kiedy zaś do domu przychodził jakiś pobożny Żyd (co zdarzało się jednak nieczęsto), ojciec podawał mi „chumesz” (czyli Biblię) i kazał się popisywać. Wybierałem zwykle targi Abrahama z Bogiem o liczbę sprawiedliwych w Sodomie, konieczną do uratowania miasta od zagłady, bo ten kawałek miał żywość scenki teatralnej i rytmikę poematu. Kiedy dziś wspominam swoją dziecinną pobożność, stwierdzam ze zdziwię- i niem (i nie bez pewnej dumy), że była ona pozbawiona bigoterii. Chociaż pan Krelman wyuczył nas różnych stosownych modlitw na ranek, wieczór i południe, i błogosławieństw przed jedzeniem, piciem, myciem, wcale to nie znaczy, że ja skrupulatnie je odmawiałem. Najwidoczniej byłem zdania, że Pan Bóg, mój dobry opiekun, wcale ich ode mnie nie wymaga. Przeciwnie, ludzie z mgłą w oczach mamroczący modlitwy wydawali mi się komiczni, podobnie jak mojemu bratu, i do naszych ulubionych zabaw należało udawanie bóżnicy, z czego robiliśmy niezłą hecę i nawet mamę brzuch bolał od śmiechu.

Alexandra Naumann – Missa für Solostimme

Od ponad tygodnia fundamentaliści katoliccy różnej maści (nie tylko tradycjonalistyczni) oburzają się oprawą muzyczną Mszy ze Środy Popielcowej odprawionej w katedrze w Kolonii. Po sieci krąży fragment psalmu responsoryjnego, rzeczywiście dość trudny w odbiorze.

Świetnie o tym pisze Antonina Karpowicz-Zbińskowska: Przez media społecznościowe przewinął się w ostatnich dniach filmik będący fragmentem mszy pontyfikalnej odprawionej w Środę Popielcową w Bazylice Świętych Apostołów pod przewodnictwem arcybiskupa Rainera Marii kardynała Woelkiego. Alexandra Naumann śpiewa Kyrie, Sanctus i Agnus Dei z Missa für Solostimme, którą sama skomponowała. Jak wynika z informacji zamieszczonej pod filmem, co roku na początku Wielkiego Postu w ponad stu miastach na całym świecie odbywa się Środa Popielcowa Artystów. Celem tych dni refleksji jest umożliwienie artystom określenia swojej postawy religijnej, spotkanie się z biskupem danego kraju i samymi artystami, modlitwa za artystów, którzy zmarli w ostatnim roku, a także (w Kolonii od 1953 r.) ustalenie priorytetów kulturalnych. Pierwszą „Środę Popielcową Artystów” zainicjowano po II wojnie światowej z inicjatywy Paula Claudela w Warszawie. Pomysł ten podjął ówczesny dziekan miasta Kolonii, dr Robert Grosche, który był przyjacielem Claudela i zaproponował podobną inicjatywę dla Kolonii.
Trzeba odnotować, że muzyka wykonana na Mszy podczas tegorocznej “Środy Popielcowej Artystów” nie była aż tak straszna, jak jeden fragment psalmu wykonanego przez artystkę. Na filmie ów fragment zaczyna się około trzydziestej minuty nagrania. To właśnie on wywołał to oburzenie w polskich mediach społecznościowych. Wśród komentarzy znalazłam i taki, że brzmienie tej muzyki przypomina nieco dzieło Arnolda Schönberga Pierrot lunaire. Zdarzały się też komentarze histeryczne, że mamy tutaj do czynienia z profanacją. Trzeba jednak pamiętać, że to jedyny fragment muzyki w tej mszy, który był tak kontrowersyjny i wyrwany z kontekstu rzeczywiście brzmiał niczym muzyka piekielna.
Cały tekst tutaj

Cała Msza, której można posłuchać powyżej, jest bardzo ciekawa. Szczególnie zachwycające jest Kyrie:

Mnie osobiście muzyka sakralna Alexandry Naumann przypomina to, co robi Arvo Pärt. Muzyka obojga, jak pisze wikipedia: bliska jest założeniom koncepcji minimalistycznych, obecnych w nurcie XX-wiecznego nurtu „minimalizmu duchowego” (Sofija Gubajdulina, John Tavener, Henryk Mikołaj Górecki). U Naumann wyraźnie widać inspirację chorałem gregoriańskim.

Na koniec piękna pieśń maryjna tej samej kompozytorki:

Myślę, że warto zainteresować się twórczością Alexandry Naumann, zwłaszcza tą religijną, choć w sieci łatwiejsza jest do znalezienia ta bardziej świecka, etnojazzowa. Ogólnie artystka ta nie była dotąd zbyt popularna, Dziękuję fundamentalistom za jej rozsławienie. Gdyby nie oni, znowu ominąłby mnie kawałek dobrej muzyki. Już wielokrotnie zdarzyło mi się trafić na dobre rzeczy, kierując się atakami fundamentalistów. Taka współczesna wersja kryterium Putramenta. Jeszcze raz dziękuję.

Nowolipie – Józef Hen

Okładka książki Nowolipie Józef Hen

Autobiograficzna opowieść poświęcona pierwszym szesnastu latom życia autora. Od wielu podobnych autobiografii pisarskich różni się tonem smutku wywołanym ciągłymi wzmiankami o tragicznym losie wspominanych w niej postaci. „Nie wiem, jak zginęli” powtarza się tu jak refren. Jest to więc opowieść o Holokauście, choć formalnie jej akcja kończy się przed Holokaustem. Podobnie jak w autobiografii Miłosza pojawia się tu zwrot „prowadziła mnie Ręka”. I widać w tej książce to prowadzenie, choć autor nie jest formalnie wierzący (ale w dzieciństwie chciał być prorokiem). Może być więc ta opowieść jednym z wielu przyczynków do badania duchowości bezwyznaniowej. Jest tam między innymi ciekawa refleksja o ateizmie, że jak wiara w Boga rzadko bywa absolutna i bez wątpliwości, tak i ateizm rzadko bywa absolutny i bez wątpliwości.

*****

9/52/2025

Wiek mądrości – Caroline Stoessinger

Okładka książki Wiek mądrości Caroline Stoessinger

Biografia ocalałej z Holocaustu i żyjącej ponad sto lat pianistki  Alice Herz-Sommer. Mam z tą książką problem. Jest chaotyczna i niekompletna, jest zlepkiem różnych historyjek i sentencji. Bohaterów ci w niej nie brak, wiele głośnych nazwisk przewija się przez jej strony. Nie tworzy to jednak żadnej spójnej całości. Do tego szumnie zapowiadany wstęp pióra Havla okazuje się krótką i ogólnikową notatką. Generalnie powinienem dać trzy gwiazdki. Daję jednak cztery za te sentencje, zarówno pochodzące od głównej bohaterki, jak i od bohaterów pobocznych, np. Franza Kafki.

****

8/52/2025

Co się stało – Hillary Rodham Clinton

Okładka książki Co się stało Hillary Rodham Clinton

Książka z biedronkowego kosza, a więc zakup przypadkowy, impulsywny, a jednak stał się dla mnie zaczynem ważnego projektu. O tym projekcie na razie nie będę pisał zbyt szeroko, na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz wspomnę tylko tyle, że w książce zainteresowały mnie kwestie stosunku autorki do religii i duchowości.

7/52/2025

*****

Ekumeniczne śpiewy duchowe – Bnuhroch hozenan nuhro – syriacka perełka modlitewna

Chrześcijaństwo orientalne fascynuje mnie od zawsze. Jakiś czas temu napisałem tu na blogu o ormiańskiej perełce modlitewnej. Dziś chciałbym napisać o analogicznej perełce syriackiej. Analogia jest daleko idąca, bo obydwa teksty są hymnami rozpoczynającymi Boską Liturgię. Chorchurt chorin rozpoczyna ormiański Patarak, a Bnuhroch hozenan nuhro syriacką Qurbanę.

Hymn jest kilku zwrotkowy, ale najczęściej wykonywane są jedna lub dwie zwrotki. Oto transliteracja i zapis arabski dwóch zwrotek:

Bnuhroch hozenan nuhro yeschué mle nuhro, dat’ hu nuhro schariro dmanhar Ikul beryon, anhar lan bnuhroch gayo semhe dabo schmayono.

Hasyo uqadischo d´eomar bmedyoray nuhro, kli menan hasche bische uhuschobe snayo, uhablan dabdachyuth lebo neébed ébode dkinutho.

بْنُوهْرُوخْ حُزِينَانْ نُوهْرُو يِشُوعْ مْلِه نُوهْرُو دَاتُو نُوهْرُو شَارِيرُو دْمَنْهَارْ لْكُولْ بِرْيُونْ أَنْهارْ لانْ بْنُوهْرُوخْ كَايُو صِمْحِه دَابُو شْمَايُنُو.ْ
حَسْيُو قَادِيشُو دْعُمَارْ بْمِذْيُورَايْ نُوهْرُو كْلِي مِنَانْ حَاشِه بِيشِه وْحُوشُوبِه سْنَايُو وْهَابْ لانْ دَبْدَخْيُوثْ لِبُو دْنِعْبِذْ عْبُذِه دْخِينُوثُو.

Dość rozpowszechniony jest też angielski przekład zwrotki pierwszej: By Thy light we see the light , Jesus, full of light. Thou, True Light, dost give the light to Thy creatures all. Lighten us with Thy bright light, Thou, the Father’s Light Divine.

I jeszcze przekład łaciński, za który dziękuję panu Qbie Jęckowi z grupy Pasjonaci – liturgiczny Hyde Park:

W moim własnym przekładzie na polski, niestety z angielskiego, brzmiałoby to tak:

W Światłości Twojej widzimy Światło, Jezu pełen Światła.
Ty, prawdziwa Światłości, dajesz światło wszystkim Twoim stworzeniom.
Oświecaj nas Twym jasnym Światłem, Boska Światłości Ojca.

Tekst ten zachwycił mnie swoją głębią i włączyłem go do moich osobistych modlitw.

Błazen-wielki mąż. Opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim – Józef Hen

Okładka książki Błazen-wielki mąż. Opowieść o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim Józef Hen

W ramach serii o polskich pisarzach żyjących lecę z kolejnymi książkami Józefa Hena. Po zbiorze opowiadań, teraz biografia non-fiction. Do bohatera tej biografii miałem przez wiele lat stosunek negatywny. Owszem, ceniłem go jako wielkiego tłumacza, ale zdecydowanie negatywnie oceniałem jego postawę życiową. Z czasem zaczęło się to zmieniać i zacząłem poprawiać swoją opinię o nim. Ta książka, doskonale napisana, też mi w tej zmianie pomoże. Chociaż parę nowych zastrzeżeń rodzi.

6/52/2025

*****

Jaka modlitwa za bliźniego podoba się diabłu?

Odpowiedż na tytułowe pytanie, oczywiście literacką, a nie teologiczną znajdziemy w „Listach starego diabła do młodego” C.S.Lewisa: Bez wątpienia niemożliwą jest rzeczą przeszkodzić jego modlitwom za matkę. Istnieje jednak sposób, by te modlitwy unieszkodliwić. Postaraj się o to, by były zawsze bardzo „uduchowione”, by troska jego dotyczyła zawsze stanu jej duszy, a nigdy jej reumatyzmu. Wyniknie stąd podwójna korzyść. Po pierwsze myśli jego będą się zwracać ku temu, co uważa za jej grzechy, a przy odrobinie pomocy z twej strony doprowadzić można do tego, że zacznie zaliczać do grzechu wszystkie jej czynności, które są dla niego niewygodne lub irytujące. W ten sposób możesz dalej rozjątrzać istniejące zadrażnienia, nawet wówczas gdy znajduje się na klęczkach. Przeprowadzenie tego nie jest wcale trudne, a przekonasz się, że to jest bardzo zabawne. Po drugie, skoro jego wyobrażenia o duszy matki będą bardzo prymitywne i często błędne, będzie on w pewnym stopniu modlić się za osobę nierealną, a to już twoje zadanie, by ten urojony obraz uczynić z dnia na dzień coraz mniej podobny do rzeczywistej matki, do owej sarkastycznej starszej pani, siedzącej z nim przy śniadaniu. Z czasem będziesz mógł tę rozbieżność tak pogłębić, że żadna myśl lub uczucie zrodzone w czasie modlitwy za urojoną matkę nie zaważy już na jego ustosunkowaniu się do matki rzeczywistej. Swego czasu miałem własnych pacjentów tak pewnie w ręku, że można ich było w jednej chwili oderwać od żarliwej modlitwy za „duszę” żony lub syna po to, aby bili lub znieważali, bez żadnych skrupułów, prawdziwą żonę czy syna.

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij