
Kolejna książka powtórnie czytana po latach. Konkretnie po mniej więcej ćwierćwieczu. Zdziwiłem się niepomiernie, bo coś tam z niej pamiętałem i wydawało mi się, że jest to praca prekursorska dla nurtu zagrożeniowego w polskim Kościele. Tymczasem nie ma ona nic wspólnego z poszukiwaniem zagrożeń duchowych. Ksiądz Zwoliński zwalcza New Age jako zabobon, a nie jako zagrożenie duchowe. Pisze nie z pozycyj zagrożeniowych, a z pozycyj „fides et ratio”. Nie zmienia to faktu, że książka jest słaba, chaotyczna i pełna błędów. Wynika to w dużej mierze z tego, że autor dysponował słabym i chaotycznym materiałem żródłowy. Wykorzystywał po prostu wszystko, co wpadlomu w ręce. Dziś na pewno napisałby to dużo lepiej.
32/52/2022
***